poniedziałek, 28 marca 2016

Nie ma Go tu

Właściwie znamy na pamięć opowieść o tych trzech dniach, które na zawsze zmieniły historię świata. A przecież co roku przeżywamy ją na nowo i co roku towarzyszą temu emocje, które poruszają nas do głębi: chwile ciemności, gdy uświadamiamy sobie całą podłość tego, co zrobiliśmy własnymi rękami, moment zawieszenia w czasie, gdy Stwórca całego wszechświata zostaje ukryty przed naszymi oczami w grobie wykutym w skale, i wreszcie poranek zmartwychwstania - jak nowy początek, wejście na zupełnie inny poziom istnienia, w przyszłość, która się nie kończy, z doświadczeniem wolności, jakie może dać tylko świadomość darowanych długów. 


Właściwie co roku wszystko wygląda tak samo -  ta sama liturgia, te same obrzędy, te same zwyczaje, te same pieśni. A jednak co roku nabierają dla mnie nowego wymiaru, gdy wprowadzamy w nie kolejną królewnę - tłumacząc ich znaczenie, pokazując, objaśniając. Znów napełnia mnie zachwytem piękno liturgii Wielkiej Soboty, uświęcona wielowiekową tradycją liturgia światła - ten prosty znak wniesienia zapalonego Paschału do pogrążonego w ciemności kościoła porusza mnie z każdym rokiem coraz mocniej. Znów przed naszymi oczami stają wydarzenia, które chrześcijanie świętują od dwóch tysięcy lat - wciąż te same, a przecież niepowtarzalne, jedyne w całej historii świata. Jest w tym corocznym obchodzeniu pamiątki tych samych wydarzeń przejmująca głębia - oto teraz nasza kolej, oto właśnie nasze pokolenie wchodzi w rzeczywistość Paschy: "zbawienie moje z pokolenia w pokolenie" (Iz 51,8).

Z każdym rokiem coraz bardziej ogniskuje się we mnie świadomość tego, co jest jedynym prawdziwym źródłem radości: pusty grób Jezusa z Nazaretu - zapowiedź wolności, światła, przestrzeni, powrotu do domu, w którym czeka Ojciec. "Nie ma Go tu, zmartwychwstał!" - czy wypowiedziano kiedyś słowa bardziej zaskakujące? Bardziej nieprawdopodobne? Bardziej niewiarygodne? A przecież żadne inne słowa nie niosą takiej nadziei, takiej upajającej radości - tej właśnie, która przetrwała w Kościele dwa tysiące lat i która nie zgaśnie aż do powrotu Tego, którego oczekujemy.


Niech więc towarzyszy nam wszystkim ta radość, 
płynąca ze świadomości tego, co się wtedy dokonało:
oto możemy odejść wolni, usprawiedliwieni,
jak ukochane dzieci, którym przebaczono:

To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. 
(2 Kor 5,17)





Chcemy dzielić się tą radością, bo przecież nie można zatrzymać jej dla siebie - ona po to właśnie jest, by ją przekazywać dalej. Mamy nadzieję, że jednym z narzędzi do tego celu stanie się nasza strona - teraz w nowej odsłonie. To właśnie ta premiera, którą jakiś czas temu zapowiadałam: zapraszamy Was najserdeczniej! Są tam nagrania z naszych adoracji, książki, które nas inspirują, wydarzenia, które organizujemy, świadectwa osób, za które się modliliśmy. I prosimy - przekazujcie dalej, udostępniajcie link do strony, zapraszajcie rodzinę i znajomych. W ten sposób razem będziemy nieść małe światełka, które rozpraszają ciemność i niosą nadzieję. 







niedziela, 20 marca 2016

Serce Ojca

Już jest! Wyglądana od dawna najnowsza książka Neala Lozano pt. Serce Ojca ukazała się właśnie w języku polskim. Nie wiem, czy wiecie, że wszystkie książki Neala, z których druga pt. Modlitwa uwolnienia została już przetłumaczona na 16 języków, a kolejne są zapewne w przygotowaniu, najpierw ukazały się w języku polskim! Ze wszystkich krajów świata właśnie my mieliśmy jako pierwsi przywilej przekazywania dalej nadziei, jaką niesie wejście na drogę powrotu do domu Ojca poprzez modlitwę uwolnienia według pięciu kluczy. Z jednej strony napawa mnie to dumą, a z drugiej napełnia zdumieniem, że dane mi było uczestniczyć w czymś tak wielkim, zaplanowanym z tak ogromnym rozmachem i najwyraźniej rozpisanym na kolejne pokolenia - sądząc po tym, jak pałeczkę po Nealu przejmuje teraz jego syn, Matt, a także po tym, jak ta posługa rozwija się w Polsce i na całym świecie. Tak może planować tylko Bóg, który patrzy na naszą rzeczywistość z miejsca, które jest poza czasem.

Widziałam to wyraźnie goszcząc u nich w domu i w ich wspólnocie, widać to wyraźnie także w najnowszej książce, którą ojciec i syn napisali wspólnie. Zwrócę jeszcze Waszą uwagę na przedmowę napisaną przez Johna Eldredge'a, autora Dzikiego serca i współautora Urzekającej oraz wielu innych bestsellerowych książek, a także na recenzje tak znanych i cenionych postaci, jak Ralph Martin, Randy Clark, czy prezydent Youth With A Mission John Dawson. 

Ja sama byłam poruszona do łez czytając ją, a potem tłumacząc - choć to może nie najlepszy przykład, bo ja akurat jestem znana wśród rodziny i przyjaciół z tego, że mam oczy w mokrym miejscu. Niech zatem za rekomendację posłuży wam fakt, że 11-letni synek mojej serdecznej znajomej, który podkradłszy książkę mamie przeczytał pierwszy rozdział, był nim tak poruszony, że opowiadał jej o nim ze łzami w oczach. Pomyślałam sobie wtedy, że Bóg naprawdę chce posługiwać się tą książką, by mówić do naszych serc na najgłębszym poziomie, przekraczającym racjonalne zrozumienie.




I na koniec jeszcze jedna recenzja zamieszczona w książce, moim zdaniem doskonale streszczająca tak ją samą, jak i całe życie i posługę Neala:

Ta książka to owoc życia spędzonego w obecności Ojca i zanurzenia w słowa Pisma świętego. Polecam ją wszystkim. Serce Ojca to teologia trynitarna w 3D.
ks. James Mallon, proboszcz parafii św. Benedykta,
Halifax, Nowa Szkocja



* * *

Książka pt. Serce Ojca, podobnie jak pozostałe książki Neala Lozano, została wydana w języku polskim przez Wydawnictwo Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi. Można ją kupić np. na stronie wydawnictwa tutaj.


poniedziałek, 14 marca 2016

Zwiastuny

Tak sobie myślę, że chyba należą się Wam wyjaśnienia powodów mojej chwilowej nieobecności w wirtualnej przestrzeni. Po części oczywiście jest to spowodowane okresem Wielkiego Postu, który skłania ku zgoła innym sposobom spędzania czasu, niż blogowanie. Powiem Wam jednak w tajemnicy, że jest jeszcze jeden powód - pracujemy obecnie w Kumran nad dwoma projektami, z których jeden już niedługo ujrzy światło dzienne, i to mam nadzieję nie tylko ku naszej radości. Wszystkich już teraz zapraszam na premierę! Więcej informacji już wkrótce. To był więc zwiastun pierwszy.

Drugi projekt wiąże się z przygotowaniami do oprawy muzycznej Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, a więc żmudnymi nagraniami próbek dla chóru, próbami sekcyjnymi i tym podobnymi zajęciami, które składają się na niewidoczną, ale niezbędną dla efektu końcowego pracę za tak zwanymi kulisami. To  zatem zwiastun drugi.

A zwiastun trzeci to zapowiedź filmu, który zamierzamy zobaczyć w najbliższym czasie:


Wybieracie się? Widzieliście? Napiszcie, jakie wrażenia. My słyszeliśmy świetnie opinie, a sądząc po zwiastunie wygląda na to, że się nie zawiedziemy. Mam nadzieję, że uda nam się go zobaczyć jeszcze przed Triduum - byłoby to doskonałe wprowadzenie do Świąt Zmartwychwstania, które pomogłoby nam przenieść się w realia tamtych czasów. Bo choć już przyzwyczailiśmy się do opisu wydarzeń, które słyszymy co roku, to przecież miały wtedy miejsce zdarzenia tak niewiarygodne, że gdybyśmy my znaleźli się na miejscu ludzi, którzy byli ich świadkami, pewnie z takim samym trudem przychodziłoby nam uwierzyć własnym oczom.

A przecież to jest sam fundament chrześcijaństwa:

A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara (...). 
Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał 
jako pierwszy spośród tych, co pomarli.
(1 Kor 15,17.20)




wtorek, 1 marca 2016

Jednostka do zadań specjalnych

Kiedy patrzę na to, co dzieje się wokół, myślę sobie czasem, że świat nie wierzy już w miłość na całe życie. Zresztą, co ja mówię, świat w ogóle nie wierzy w miłość, co najwyżej w zakochanie. A i to do czasu, aż nie nadejdzie pora na wymianę aktualnego obiektu westchnień na inny. Smutna ta refleksja naszła mnie w związku z przeróżnymi historiami, jakie nieustannie słyszymy od osób, które zgłaszają się do nas po pomoc, poranione i oszukane. 

Ich historie wpisują się w zatrważające statystyki dotyczące ilości zawieranych małżeństw i ich rozpadu. Włos się jeży na głowie, gdy czytam na przykład, że "w ciągu ostatnich 25 lat (1980 – 2005) liczba rozwodów w Europie wzrosła o przeszło 369 tys., tzn. o 55% (rekordzistą jest Hiszpania gdzie wzrost ten wyniósł 183%)." (por. Raport Fundacji Mamy i Taty). Albo o tym, jak wiele dzieci wychowuje się dziś w rodzinach niepełnych, rozbitych - to są już miliony osób, które wejdą w dorosłość bez wzorców dających im nadzieję na stworzenie trwałego związku i z których wiele ponosić będzie nie tylko społeczne, ale także psychiczne skutki braku jednego z rodziców. Z reguły ojca. 

Na tle tych danych i w kontekście niespotykanej dotąd skali prób kwestionowania jej wartości, rodzina jawi mi się obecnie jako jednostka do zadań specjalnych, wysłana na pole bitwy, by pod ciężkim obstrzałem artyleryjskim, uderzającym w jej tożsamość, godność, sens i cel istnienia, ocalić wiarę w miłość, wierność i uczciwość, przekazać nowe życie i nie pozwolić go zniszczyć, uchronić przed zaciekłym atakiem tożsamość kolejnych pokoleń kobiet i mężczyzn, tworząc dla nich bezpieczną przestrzeń rozwoju, a jednocześnie szkoląc ich do podjęcia dalszej walki, jak komandosów z elitarnych jednostek, ucząc wzorców i wartości jak wytycznych stanowiących skuteczną broń, która pozwoli im nie tylko utrzymać pozycję, ale też rozszerzać zdobyte terytorium.


Można byłoby wskazać dość precyzyjnie, jak doszło do tego, że to, co przez tysiąclecia było oczywiste i niezaprzeczalne, bo wpisane bezpośrednio w prawo naturalne, stało się dziś rzeczywistością na tyle rzadko spotykaną, by trzeba było zacząć myśleć o objęciu jej specjalną ochroną, jak jakiś wymierający gatunek. Można z łatwością przeprowadzić rekonstrukcję zdarzeń, prześledzić anatomię upadku społeczeństw, które wyrzekły się fundamentów własnej cywilizacji, by powstałą pustkę wypełniać coraz bardziej karkołomnymi konstruktami własnej, często chorej, wyobraźni. 

Ale można też wrócić do początków, do bezkompromisowego Planu A, jaki opracował dla nas Stwórca, który najlepiej zna instrukcję obsługi człowieka i wie, jakie są warunki idealne dla jego funkcjonowania i rozwoju. Plan jest to prosty jak drut: mama + tata + dzieci, na całe życie. Mama będąca kobietą, tata mężczyzną, dzieci płci obojga. Nie wydaje się Wam absurdalne, że trzeba dziś podawać taką definicję? Że nawet na wyższych uczelniach są dziś kierunki stworzone po to, by zawiesiwszy wpierw na kołku zdrowy rozsądek i logikę, udowadniać, że istnieją także inne możliwe definicje?

Trzeba nam sobie uświadomić, że choćbyśmy się nie wiadomo jak gimnastykowali, jak bardzo wymyślną stosowali retorykę, jak wysublimowaną argumentację, nie znajdziemy przekonujących dowodów na to, że istnieje dla ludzkości jakiś inny, rezerwowy Plan B. Albo że do Planu A trzeba dodawać jakieś asteryski i przypisy drobnym druczkiem, jakieś aneksy, poprawki, wykreślenia czy załączniki. Że niby Stwórca nie przewidział wszystkich okoliczności, w związku z czym Plan A się już przedawnił i trzeba nam go teraz poprawiać i aktualizować. 

Bo wszystkie takie próby, wbrew towarzyszącym im obietnicom szczęścia, radości, wolności i spełnienia, okażą się na końcu ułudą, zwodzeniem i oszustwem prowadzącym do rozpaczy i pustki. Słyszymy to raz po raz bezpośrednio z ust ludzi, którzy dali się nabrać i przekonali na własnej skórze, jakie trzeba ponosić tego konsekwencje.

Wierzę mocno, że prawdziwa wolność nie polega na rozmywaniu granic i definicji, rezygnowaniu z wartości i ideałów, zrównaniu czarnego z białym i przyzwoleniu na wszystko - bo to tak naprawdę tylko odziera nas z wielkości wpisanej przez nas przez Stwórcę. Że spełnienie daje nam właśnie dążenie w górę, mierzenie wysoko, stawianie wymagań, podejmowanie ryzyka i dokonywanie rzeczy, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niemożliwe. Jak miłość na całe życie. I faktycznie, często takie są - bez ogromnej ilości tego, co chrześcijanie nazywają nadprzyrodzoną łaską, bez wejścia w transcendentny wymiar relacji z drugim człowiekiem, pozostawieni własnym siłom bylibyśmy z góry skazani na niepowodzenie.

Ale ponieważ na tę pomoc z wysoka z całą pewnością liczyć możemy, jeżeli decydujemy się na bezkompromisową realizację Planu A i dopóki nie próbujemy bezmyślnie i bezcelowo zapuszczać się na terytorium wroga, gdzie prędzej czy późnej ugrzęźniemy w ruchomych piaskach, które początkowo wydawały się obiecywać przyjemne ciepło i grzanie się w promieniach zaspokojonego egoizmu, dopóki nie wychodzimy poza bezpieczną strefę, której linie demarkacyjne wyznacza nie tylko Dekalog, ale też sama natura - okazuje się dzisiaj, że tym właśnie jedynym miejscem, które jest w stanie podołać tak ambitnym zadaniom, jest rodzina.

Elitarna jednostka do zadań specjalnych.


"Wystarczy ci mojej łaski"
(2 Kor 12,9)


1 marca 2016
w Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych