Pisałam kiedyś o tym, że nasze dziewczynki nie bez powodu nazywamy królewnami. Gdyby jednak ktoś odniósł mylne wrażenie, że bycie królewną oznacza w naszej rodzinie próżnowanie w oczekiwaniu na królewicza, który przybędzie na białym koniu, by uwolnić bezradną dziewicę z samotni - śpieszę z wyjaśnieniami i dokumentacją fotograficzną.
Otóż wbrew obiegowej opinii, zadanie królewny nie polega na tym, żeby leżeć i pachnieć w wysokiej wieży w oczekiwaniu na ratunek, ale na tym, by przygotować się do podjęcia zadań, jakie czekają na królewską córkę w przyszłości - do stawania w obronie i niesienia pomocy tym, którzy są w potrzebie, służenia innym siłą i wierności swemu powołaniu, strzeżenia dobrego imienia i wartości królestwa, a gdy zajdzie taka konieczność - także stanięcia do walki przeciw nieprzyjacielowi.
Zaprawiamy wiec do tej walki nasze królewny, wyciskając z nich czasem pot i łzy, dopingując do podejmowania wysiłku i zachęcając do przekraczania własnych ograniczeń. Na przykład w taki sposób:
Zadania królewskiej córki wymagają czasem odłożenia na bok korony, balowej sukni i różowych pantofelków. Czasem wokół będzie szaro, czasem trzeba będzie podjąć trud, wziąć do ręki szorstką linę i zaprząc do walki całe ciało. I nie oznacza to bynajmniej wyrzeczenia się królewskiej godności, wręcz przeciwnie, niekiedy tu właśnie można przekonać się o swojej prawdziwej wartości. O tym, na ile poświęcenia jesteśmy się w stanie zdobyć w dążeniu do zdobycia upragnionej nagrody (por. 1 Kor 9,25). Do jakiego wysiłku potrafimy zmusić nasze ciało, gdy wiemy, o jaką stawkę toczy się walka. Czy nie poddamy się, nie zrezygnujemy przed końcem, ale będziemy dążyć wytrwale w górę, do wyznaczonego celu.
Świat chciałby dziś uśpić waleczne serca naszych córek, podsuwając im łatwe rozwiązania, ucząc czerpania przyjemności z wygody i nagradzając ich próżność. Nie wolno nam jednak na to pozwolić, bo z dzielnych niewiast, stworzonych do podejmowania wyzwań i ryzyka - choćby tego związanego z przekazywaniem i strzeżeniem życia - zmienią się w leniwe, wydelikacone chuchra, zapatrzone w siebie i swoje potrzeby, bezradne w zetknięciu z najmniejszą przeciwnością, obojętne na wszystko, poza samymi sobą.
Świat chciałby dziś uśpić waleczne serca naszych córek, podsuwając im łatwe rozwiązania, ucząc czerpania przyjemności z wygody i nagradzając ich próżność. Nie wolno nam jednak na to pozwolić, bo z dzielnych niewiast, stworzonych do podejmowania wyzwań i ryzyka - choćby tego związanego z przekazywaniem i strzeżeniem życia - zmienią się w leniwe, wydelikacone chuchra, zapatrzone w siebie i swoje potrzeby, bezradne w zetknięciu z najmniejszą przeciwnością, obojętne na wszystko, poza samymi sobą.
A przecież ich przeznaczeniem jest wielkość świętości, która czasem wymaga poświęcenia wszystkiego, nawet własnego życia. Podejmowania walki wbrew rozpaczy i pokonywania własnych ograniczeń, gdy wszystko wydaje się sprzysięgać przeciwko nam. Bezkompromisowego stawania w obronie tego, w co się wierzy, choćby oznaczało to rezygnację z wygód czy uznania w oczach świata.
Gdy patrzę na zacieśniający się wokół krąg zła, nienawiści i przemocy, który widać dziś w Europie tak bardzo osłabionej przez odcięcie się od własnych chrześcijańskich korzeni, wiem, że nie wolno nam zrezygnować z walki. Że dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzeba ludzi mocnych duchem, pokolenia tych, którzy nie pozwolą sobie odebrać własnej tożsamości.
Niech więc i nasze dzieci będą gotowe.
Niech więc i nasze dzieci będą gotowe.
Fantastyczna sprawa taka ściana wspinaczkowa.
OdpowiedzUsuńMałgosiu chciałam Ci z całego serca podziękować za przemiłą przesyłkę z nagrodą. Bardzo się cieszę. Notesik idealny na nadchodzący świąteczny czas.
Przesyłam moc uścisków i pozdrowień dla całej Waszej rodzinki!
Iza
Cieszę się, że Ci się podoba:-) Niech Wam służy. Ściskamy Was serdecznie!
UsuńMałgosia