czwartek, 7 kwietnia 2016

Murem



Z ogromnym smutkiem i niedowierzaniem czytałam w ostatnich dniach posty i wpisy w mediach społecznościowych pisane przez dziewczyny i kobiety opowiadające się za aborcją, a przeciw obywatelskiemu projektowi ustawy, która ją całkowicie delegalizuje. Ze smutkiem, bo dziewczyny szerzą nieprawdziwe informacje, sieją grozę, rozbudzają histerię, powielają demagogiczne hasła propagowane przez grupy interesów związane ze środowiskiem klinik aborcyjnych i producentów wykorzystywanych przez nie materiałów medycznych i środków farmaceutycznych. Których ostatnim celem jest dobro kobiet. Ja naprawdę myślałam, że nikt w te hasła nie wierzy, że nawet feministkom bardziej chodzi o przedziwnie pojmowaną emancypację, może o zaistnienie w przestrzeni publicznej, niż realnie o prawo do aborcji. O naiwności...

Przekonałam się niestety po tych wpisach, że dziewczyny naprawdę szczerze wierzą w to, że trzeba usilnie zabiegać o zapewnienie kobietom prawa do, jak to się eufemistycznie ujmuje, "przerywania ciąży". Przychodzą mi na myśl "baranki na rzeź prowadzone" - kobiety same dały się tak zmanipulować, że walczą o prawo do zabijania swoich dzieci. I zafundowania sobie traumy na całe życie. Czytałam ich wypowiedzi początkowo z niedowierzaniem, bo ja naprawdę w swojej naiwności nie sądziłam, że przy dzisiejszym stanie wiedzy medycznej ktoś jeszcze może posługiwać się argumentami o "płodzie", który rzekomo nie jest człowiekiem. Przecież to urąga zdrowemu rozsądkowi. Skoro dziecku poczętemu, a więc owemu płodowi, przysługują choćby prawa do dziedziczenia, to przecież jest człowiekiem, prawda? Takim samym, jak każdy z nas. Skoro nie wolno w świetle prawa zabić dziecka, choćby było nieuleczalnie chore, powiedzmy kilka miesięcy po urodzeniu, to na jakiej podstawie mielibyśmy je zabijać kilka miesięcy wcześniej, dopóki jest w brzuchu mamy?

Niestety, musiałam jednak przyjąć do wiadomości, że - choć naprawdę nie chce mi się w to wierzyć - nasiąkliśmy tak dalece kulturą śmierci, że postulujemy istnienie "prawa" do zabicia własnego dziecka. Dziewczyny piszą na przykład: "Mój brzuch - moja sprawa", tak jakby nie rozumiały, że tam w środku, w tym brzuchu, jest drugi człowiek. Dlaczego mielibyśmy bezkarnie zabijać go, dopóki jest w brzuchu mamy? Skąd ta walka o to, żeby właśnie w tym brzuchu móc je zabić? Bo skoro tak, to pójdźmy w tym rozumowaniu konsekwentnie do końca - dlaczego nie zabić go równie bezkarnie, gdy już się urodzi?

Trzeba nam dorosnąć do wiedzy, którą obecnie dysponujemy. Nie możemy udawać, że nie rozumiemy, na czym polega aborcja. I twierdzić, że zabicie dziecka jest w jakichkolwiek okolicznościach usprawiedliwione. Nie jest, nigdy, tak samo w brzuchu mamy, jak i po urodzeniu. Zwolennicy aborcji grzmią, że kobieta ma prawo decydować o sobie i swoim życiu. Zgoda, ale nie ma przecież prawa decydować o tym, czy pozostawi przy życiu swoje dziecko! Nie da się aborcji jako czynu zakwalifikować inaczej, niż jako zabójstwo. Bez względu na okoliczności. Bo przecież nawet gdy trzeba ratować życie mamy w sytuacji zagrożenia, lekarz nie działa z zamiarem zabicia dziecka, nawet jeśli jego śmierć jest prawdopodobna - on chce uratować oboje. Bo przecież to nie dziecko jest winne, że poczęło się w trakcie czynu niedozwolonego, jakim jest gwałt. I przecież nie zabija się dzieci chorych, kiedy się już urodzą, czemu więc mielibyśmy je zabijać przed urodzeniem?

Nie ulega wątpliwości, że za każdą decyzją o aborcji kryje się ogromna tragedia. Rozmawiałam w naszym Domu Miłosierdzia z wieloma dziewczynami i dojrzałymi kobietami, które dokonały aborcji. One nigdy nie przestają o tym myśleć, wciąż winią się za to, że dały się namówić, czasem przymusić, że uwierzyły w to, że to jest ich "prawo", że dały się zmanipulować. Wciąż czują się odpowiedzialne. Dziś wolałyby raczej zaryzykować własnym życiem, niż przyczynić się do śmierci swojego dziecka. Któraś dziewczyna napisała, że być może niektóre kobiety po dokonaniu aborcji czują ulgę. Jakoś nie mogę w to uwierzyć. Może nie chcę. Może wciąż uparcie chcę wierzyć, że te dziewczyny, z którymi rozmawiałam, są reprezentatywne dla nas wszystkich. Że każda z nas, kobiet, cierpiałaby niewyobrażalnie mając świadomość, że przyczyniła się do śmierci dziecka, a tym bardziej swojego dziecka, a tym bardziej dziecka chorego, niechcianego, odrzuconego przez wszystkich. Że wciąż jest w nas odruch szlachetności, który każe je ratować, nawet jeśli cena, którą trzeba za to zapłacić, jest wysoka. Być może nawet najwyższa.

Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat my, Polacy, pozbawiliśmy życia 20 milionów ludzkich istnień. To jest połowa populacji naszego kraju. I obawiam się, że większość tych aborcji nie została przeprowadzona z powodu zagrożenia życia, gwałtu czy nieuleczalnej choroby, ale ze strachu, z lęku przed przyszłością, braku wsparcia rodziny, przyjaciół i państwa.

Moja przyjaciółka jest wolontariuszką w rodzinnym domu dziecka. Widzi tam tragedie dzieci z FAS, chorobą sierocą, dzieci, które boją się płakać nawet gdy są głodne, porzuconych, bitych tak, że muszą być hospitalizowane... Ale zamiast twierdzić, że lepiej byłoby je zabić, otacza je miłością i troską, której nie zaznały od swoich najbliższych. I te dzieci otrzymują drugą szansę. Jedno nasze znajome małżeństwo adoptowało z domu dziecka trójkę dzieci, inne dwójkę, jeszcze inne do swojej własnej trójki dodało jedno adoptowane. W papierach nawet nie zastrzegli, że ma być zdrowe. W naszej szkole dziewczyny zbierają pieniądze i kompletują wyprawkę dla młodej samotnej mamy w ciąży. Kupują dla niej pieluszki, ubranka, dopytują się, czego jeszcze może potrzebować. I ta mama nie została sama, miała odwagę przyjąć swoje dziecko. Tak niewiele czasem wystarczy, żeby ocalić życie.

To jest właściwa droga. Ratować dzieci i wspierać ich mamy. Niezależnie od tego, jak potoczyły się ich losy, dlaczego i w jakim wieku zaszły w ciążę. Otaczać je i ich dzieci szacunkiem i troską, a nie wmawiać im, że mają prawo "wyboru". Bo przecież dla orędowników aborcji ten wybór jest tylko jeden - alternatywą dla utrzymania ciąży jest zabicie dziecka. 

Gdy czytałam pewien post nawołujący do walki o prawo kobiet do aborcji, w niewybrednych słowach obrażający ludzi, którzy się jej sprzeciwiają, zdumiały mnie i przestraszyły komentarze typu "Dziękuję za ten piękny post". Naprawdę, zmroziło mnie po prostu. Bo o treści tego posta wiele można byłoby powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest piękny. I znów, chcę wierzyć, że dziewczyny się po prostu zagalopowały w tej gorącej dyskusji, że popłynęły na emocjach, że jakby przyszło co do czego, to każda z nich stanęłaby murem za siostrą, przyjaciółką czy córką, która zdecydowała się zachować dziecko przy życiu nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach.

Wszystkie byśmy tym murem stanęły, prawda? Powiedzcie, że tak...






Tych, którzy chcą poczytać więcej o projekcie ustawy, odsyłam do strony Ordo Iuris:





16 komentarzy:

  1. Gosiu, stoimy murem za dziećmi i ich mamami. Nie wierzę w to, że wolna kobieta może z zimną krwią zabić swoje dzieciątko. One nie wiedzą, co czynią...Działają w amoku, w strachu, w stresie, w przymusie...Musimy się modlić nieustannie, a jednocześnie starać się zadośćuczynić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kasiu. Masz rację, jak również wierzę mocno, że to jest działanie w nieświadomości. I myślę, że trzeba pokazywać im, że naprawdę mają wybór i nie jest nim zabicie dziecka. Budować kulturę wsparcia dla kobiet, które znalazły się w trudnej sytuacji, tworzyć miejsca, w których otrzymają konkretne wsparcie, poczują, że jest dla nich i ich dzieci nadzieja i realna przyszłość.

      Usuń
  2. Małgoś, a ja jestem podbudowana komentarzami, które w tej sprawie daje moja koleżanka ze szkoły średniej. Nie mamy teraz dużego kontaktu po latach, jest osobą raczej poszukującą niż wierzącą (z domu wyniosła wiarę tradycyjną, a gdy wyemigrowała, wszystko jej się posypało). Ma czwórkę dzieci, najmłodsza córeczka dużo chorowała. I właśnie ona wypowiada się jako przeciwniczka aborcji - nawet nie z perspektywy wiary, ale z perspektywy matki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystarczy zajrzeć w głąb serca, żeby znaleźć właściwą odpowiedź, prawda? Nie trzeba daleko szukać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis! Dzięki takim ludziom jak Ty znów znajduję siłę, by nie bać głośno i dobitnie bronić swoich przekonań. Pozdrawiam. Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrowienia, Magdo! I odwagi, może właśnie Twoje słowa i świadectwo dotrą tam, gdzie tylko Tobie to jest dane.

      Usuń
  5. Ech... też mnie przeraża ta nagonka na małe dzieci, ten sposób myślenia. Może gdyby te kobiety zobaczyły na usg ruszające się maleństwo, to by do nich dotarło, że to nie zlepek komórek. Najłatwiej atakować i wypierać się kogoś, kogo nie widać...
    Ważne że są takie mamy, które są gotowe oddać życie za swoje małe dzieci. I to jest dopiero mur :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Do pięt im nie dostaję, są wspaniałe! Przywracają wiarę w człowieka.

      Usuń
  6. zakazy nic nie dadzą, dlatego jestem przeciwniczka nowelizacji ustawy. jeżeli kobieta będzie chciała usunąć ciąże to i tak to zrobi. Panie wypowiadające się tutaj doskonale wiedza , że jest wiele dostępnych sposobów począwszy od farmakologicznych i klinik, które za stosowną opłata pomogą kobiecie. Daleko jechać nie trzeba u naszych zachodnich i południowych sąsiadów można usunąć ciąże bez zbędnego tłumaczenia dlaczego. Dlatego zakazy nic nie dadzą. Ponadto uważam, że każda kobieta powinna mieć wybór Panie mają po kilkoro dzieci bo tak chciały, a są kobiety, którym ciąża komplikuje życie i ja to rozumiem. Nie mogę też zrozumieć ludzi którzy w imię ich wartości kazali by mi donosić ciążę z gwałtu, albo nosić ciążę z uszkodzonym płodem, który i tak umrze po narodzinach najczęściej w wielkim cierpieniu. W imię czego pytam, miałabym się na to godzić, bo życie jest najważniejsze i trzeba je chronić od poczęcia? jeżeli tak chcecie to chrońcie życie, które poczęłyście macie takie prawo dotychczas to był wolny kraj mogłyście robić co chciałyście ale dajcie żyć też innym nie można narzucać swojego światopoglądu. Nadmieniam, że w krajach gdzie aborcja jest dozwolona usuwa się o wiele mniej ciąż niż w naszym kraju. Fajnie nie, ale nie ma to jak faceci zaglądający w nasze macice oni o ciążach, porodach wiedzą wszystko najlepiej. Niech nas do końca mężczyźni zniewolą, będziemy tylko rodzić i nic więcej, patrzeć tylko jak zakażą farmakologicznej antykoncepcji i tabletki trzeba będzie sprowadzać z zagranicy, normalnie monty python, by sie uśmiał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróć uwagę, że prawo kształtuje moralność. Stąd zakaz przynajmniej daje do myślenia, że coś jest nie w porządku, natomiast przyzwolenie społeczne i prawne usypia sumienia.
      Zresztą całkowity zakaz aborcji jest po prostu logiczną konsekwencją prawa karnego, które zakazuje zabójstwa. I wynika wprost z prawa naturalnego. Prawo stanowione jest tutaj jego odzwierciedleniem.
      Piszesz "żyjcie i dajcie żyć też innym" - ale przecież aborcja właśnie na tym polega, że nie daje się żyć innym, dzieciom, odmawiając im prawa do życia - w imię czego?
      Piszesz, że "kliniki za stosowną opłatą pomogą kobiecie". Naprawdę uważasz, że pomaga się kobiecie, zabijając jej dziecko?

      Usuń
    2. Piszesz "życie jest najważniejsze" - mówisz o biologii czy o całokształcie zjawiska? Bo ja chciałabym życie przeżyć pięknie, ale wiem,że to nie zawsze znaczy "miło i wygodnie". I zupełnie nie wyobrażam sobie,że żyłoby mi się pięknie ze świadomością,że dziecku życie odebrałam w imię tego MOJEGO pieknego zycia.
      A już ten końcowy fragment o tych facetach zaglądających w macice mnie powalił. Współżycie daje życie. koniec.

      Usuń
    3. Dziewczyny, żyjecie zgodnie ze swoim światopoglądem dajecie świadectwo i to jest dobre i wartościowe.
      Jesteście przekonane do słuszności tego co myślicie i robicie - to jest prawość.
      Jednak, gdy zmierzacie do uchwalenia prawa wymuszającego na innych zachowania zgodne z waszym światopoglądem i niezgodne ze światopoglądem tych innych - to już jest całkiem inna sprawa.
      Z tym, co uważacie za przemoc ( wobec zaczątku życia, potencjalne osoby ludzkiej ) chcecie walczyć przemocą - ustanawiając prawo mające zmusić inne kobiety do rodzenia dzieci gwałcicielom etc.
      Nakręcacie zatem spiralę przemocy. Czy szlachetny cel uświęca brutalne metody?
      Czy to naprawdę dobra droga do celu do którego zmierzacie?

      Usuń
    4. Tylko to nie jest kwestia światopoglądu, ale prawa naturalnego.

      Zob. Deklaracja Praw Dziecka:
      "zważywszy, że dziecko, z powodu niedojrzałości fizycznej i umysłowej wymaga szczególnej opieki i troski, a także odpowiedniej opieki prawnej, >>>zarówno przed urodzeniem, jak i po urodzeniu<<<".

      Usuń
  7. Mądrze napisane, dziękuję za tę myśl o pięknym przeżywaniu życia, Grażyno.

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że przed nami wiele, wiele pracy nad budowaniem świadomości, że jeszcze-nie-urodzone-dziecko to człowiek, a człowieka się nie zabija... Prawo to tylko kawałek tej pracy... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to mnie właśnie zasmuciło, że zamiast wspinać się coraz wyżej po szczeblach naszego człowieczeństwa, musimy cofnąć się znów tak daleko... Mozolnie wykuwać w skale naszych serc wiarę w to, że życie człowieka nie leży w naszych rękach, bo nie my stoimy u jego początku.

      Usuń