Kiedy patrzę na to, co dzieje się wokół, myślę sobie czasem, że świat nie wierzy już w miłość na całe życie. Zresztą, co ja mówię, świat w ogóle nie wierzy w miłość, co najwyżej w zakochanie. A i to do czasu, aż nie nadejdzie pora na wymianę aktualnego obiektu westchnień na inny. Smutna ta refleksja naszła mnie w związku z przeróżnymi historiami, jakie nieustannie słyszymy od osób, które zgłaszają się do nas po pomoc, poranione i oszukane.
Ich historie wpisują się w zatrważające statystyki dotyczące ilości zawieranych małżeństw i ich rozpadu. Włos się jeży na głowie, gdy czytam na przykład, że "w ciągu ostatnich 25 lat (1980 – 2005) liczba rozwodów w Europie
wzrosła o przeszło 369 tys., tzn. o 55% (rekordzistą jest Hiszpania gdzie
wzrost ten wyniósł 183%)." (por. Raport Fundacji Mamy i Taty). Albo o tym, jak wiele dzieci wychowuje się dziś w rodzinach niepełnych, rozbitych - to są już miliony osób, które wejdą w dorosłość bez wzorców dających im nadzieję na stworzenie trwałego związku i z których wiele ponosić będzie nie tylko społeczne, ale także psychiczne skutki braku jednego z rodziców. Z reguły ojca.
Na tle tych danych i w kontekście niespotykanej dotąd skali prób kwestionowania jej wartości, rodzina jawi mi się obecnie jako jednostka do zadań specjalnych, wysłana na pole bitwy, by pod ciężkim obstrzałem artyleryjskim, uderzającym w jej tożsamość, godność, sens i cel istnienia, ocalić wiarę w miłość, wierność i uczciwość, przekazać nowe życie i nie pozwolić go zniszczyć, uchronić przed zaciekłym atakiem tożsamość kolejnych pokoleń kobiet i mężczyzn, tworząc dla nich bezpieczną przestrzeń rozwoju, a jednocześnie szkoląc ich do podjęcia dalszej walki, jak komandosów z elitarnych jednostek, ucząc wzorców i wartości jak wytycznych stanowiących skuteczną broń, która pozwoli im nie tylko utrzymać pozycję, ale też rozszerzać zdobyte terytorium.
Można byłoby wskazać dość precyzyjnie, jak doszło do tego, że to, co przez tysiąclecia było oczywiste i niezaprzeczalne, bo wpisane bezpośrednio w prawo naturalne, stało się dziś rzeczywistością na tyle rzadko spotykaną, by trzeba było zacząć myśleć o objęciu jej specjalną ochroną, jak jakiś wymierający gatunek. Można z łatwością przeprowadzić rekonstrukcję zdarzeń, prześledzić anatomię upadku społeczeństw, które wyrzekły się fundamentów własnej cywilizacji, by powstałą pustkę wypełniać coraz bardziej karkołomnymi konstruktami własnej, często chorej, wyobraźni.
Ale można też wrócić do początków, do bezkompromisowego Planu A, jaki opracował dla nas Stwórca, który najlepiej zna instrukcję obsługi człowieka i wie, jakie są warunki idealne dla jego funkcjonowania i rozwoju. Plan jest to prosty jak drut: mama + tata + dzieci, na całe życie. Mama będąca kobietą, tata mężczyzną, dzieci płci obojga. Nie wydaje się Wam absurdalne, że trzeba dziś podawać taką definicję? Że nawet na wyższych uczelniach są dziś kierunki stworzone po to, by zawiesiwszy wpierw na kołku zdrowy rozsądek i logikę, udowadniać, że istnieją także inne możliwe definicje?
Trzeba nam sobie uświadomić, że choćbyśmy się nie wiadomo jak gimnastykowali, jak bardzo wymyślną stosowali retorykę, jak wysublimowaną argumentację, nie znajdziemy przekonujących dowodów na to, że istnieje dla ludzkości jakiś inny, rezerwowy Plan B. Albo że do Planu A trzeba dodawać jakieś asteryski i przypisy drobnym druczkiem, jakieś aneksy, poprawki, wykreślenia czy załączniki. Że niby Stwórca nie przewidział wszystkich okoliczności, w związku z czym Plan A się już przedawnił i trzeba nam go teraz poprawiać i aktualizować.
Bo wszystkie takie próby, wbrew towarzyszącym im obietnicom szczęścia, radości, wolności i spełnienia, okażą się na końcu ułudą, zwodzeniem i oszustwem prowadzącym do rozpaczy i pustki. Słyszymy to raz po raz bezpośrednio z ust ludzi, którzy dali się nabrać i przekonali na własnej skórze, jakie trzeba ponosić tego konsekwencje.
Wierzę mocno, że prawdziwa wolność nie polega na rozmywaniu granic i definicji, rezygnowaniu z wartości i ideałów, zrównaniu czarnego z białym i przyzwoleniu na wszystko - bo to tak naprawdę tylko odziera nas z wielkości wpisanej przez nas przez Stwórcę. Że spełnienie daje nam właśnie dążenie w górę, mierzenie wysoko, stawianie wymagań, podejmowanie ryzyka i dokonywanie rzeczy, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niemożliwe. Jak miłość na całe życie. I faktycznie, często takie są - bez ogromnej ilości tego, co chrześcijanie nazywają nadprzyrodzoną łaską, bez wejścia w transcendentny wymiar relacji z drugim człowiekiem, pozostawieni własnym siłom bylibyśmy z góry skazani na niepowodzenie.
Wierzę mocno, że prawdziwa wolność nie polega na rozmywaniu granic i definicji, rezygnowaniu z wartości i ideałów, zrównaniu czarnego z białym i przyzwoleniu na wszystko - bo to tak naprawdę tylko odziera nas z wielkości wpisanej przez nas przez Stwórcę. Że spełnienie daje nam właśnie dążenie w górę, mierzenie wysoko, stawianie wymagań, podejmowanie ryzyka i dokonywanie rzeczy, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niemożliwe. Jak miłość na całe życie. I faktycznie, często takie są - bez ogromnej ilości tego, co chrześcijanie nazywają nadprzyrodzoną łaską, bez wejścia w transcendentny wymiar relacji z drugim człowiekiem, pozostawieni własnym siłom bylibyśmy z góry skazani na niepowodzenie.
Ale ponieważ na tę pomoc z wysoka z całą pewnością liczyć możemy, jeżeli decydujemy się na bezkompromisową realizację Planu A i dopóki nie próbujemy bezmyślnie i bezcelowo zapuszczać się na terytorium wroga, gdzie prędzej czy późnej ugrzęźniemy w ruchomych piaskach, które początkowo wydawały się obiecywać przyjemne ciepło i grzanie się w promieniach zaspokojonego egoizmu, dopóki nie wychodzimy poza bezpieczną strefę, której linie demarkacyjne wyznacza nie tylko Dekalog, ale też sama natura - okazuje się dzisiaj, że tym właśnie jedynym miejscem, które jest w stanie podołać tak ambitnym zadaniom, jest rodzina.
Elitarna jednostka do zadań specjalnych.
Elitarna jednostka do zadań specjalnych.
"Wystarczy ci mojej łaski"
(2 Kor 12,9)
(2 Kor 12,9)
1 marca 2016
w Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych
Kościół w dniu dzisiejszym patrzy w tym samym kierunku przywołując w Ewangelii słowa Jezusa:
OdpowiedzUsuń„Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim.
A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim".
(Mt 5,17-19)
Pozdrawiam Janek
(mąż Edyty K.)
Tak, Bóg faktycznie upomina się o tę rzeczywistość całkowicie jednoznacznie. A skoro tak, to mamy po swojej stronie najpotężniejszego sojusznika.
UsuńUściski dla Was!