niedziela, 2 listopada 2014

Non omnis moriar

Po powrocie z cmentarza poprosiliśmy dziś rodziców o wyciągnięcie starych zdjęć - z ich dzieciństwa i tych jeszcze wcześniejszych. Oglądając je już nie pierwszy raz, wspominaliśmy historie, które się z nimi wiążą - prababci Zosi, która będąc w drugiej ciąży straciła męża w kampanii wrześniowej i bohatersko przetrwała okupację z dwiema maleńkimi córkami...


Cioci Hani, która cudem uniknęła śmierci w tracie łapanki na ulicach Warszawy, potem uczyła Roberta gry na pianinie, a do dziś w naszej rodzinie wspominana jest jako "ciocia od lukru"...


Dziadka Romualda i babci Eugenii, którzy wychowali ósemkę dzieci, prowadząc dom otwarty dla wszystkich, w którym nigdy nie zabrakło zupy dla niespodziewanych gości...


A jutro jedziemy odwiedzić kolejne groby i będziemy wspominać kolejnych dziadków, babcie i ciocie, którzy odeszli przed nami. Bo przecież to im właśnie zawdzięczamy po części to, że jesteśmy.

To dlatego w naszym salonie stoją zdjęcia naszych rodziców i dziadków. W jakiś sposób są cząstką nas samych. Ich istnienie zmieniło bieg historii, bez nich nie byłoby ani nas, ani naszych dzieci, ani tych, którzy przyjdą po nas.


Nie poprzedziła nas pustka, ale pulsujące życie. A kiedy patrzymy dzisiaj na ich dzieci - a naszych rodziców - którzy wspominają ich drżącym ze wzruszenia głosem i z wilgotnymi oczami, kiedy wstrzymujemy oddech, kolejny raz bojąc się o życie trzech sióstr zatrzymanych w czasie okupacji przez niemiecki patrol, choć wiemy, że wszystkie przeżyją, bo żandarmi przeszukali akurat te dwie, które nie niosły bibuły... nie sposób nie wspomnieć Horacego i jego "Non omnis moriar".

Nie wszystek umrę. W jakiś sposób ich życie stało się cząstką naszego. Teraz my przejęliśmy pałeczkę i biegniemy w sztafecie, a po nas ruszą do biegu kolejne pokolenia. Przypominają mi się słowa św. Pawła: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem" (2 Tm 4, 7). Musimy mieć pewność, że biegniemy w dobrych zawodach. I mieć nadzieję, że ukończymy bieg, staniemy kiedyś na mecie, żeby odebrać wieniec zwycięzcy.

Dlatego dziś zatrzymujemy się na chwilę, żeby spojrzeć na to życie, które z każdą chwilą przybliża nas do śmierci. Obyśmy przeżyli je tak, żeby nasze dzieci miały co opowiadać swoim wnukom. Obyśmy go nie przeczekali, ale żyli mocno, świadomie, pamiętając, że jesteśmy tu po coś, że nasze życie ma coś zmienić. Że jesteśmy częścią historii większej, niż my sami.

"Zatrzymaj się, to przemijanie ma sens." (Jan Paweł II, Tryptyk Rzymski)







4 komentarze:

  1. W pogoni za nawałem codziennych zajęć zapominamy o naszej historii-o historii naszej Rodziny...kim byli, jak przechodzili przez życie, jakie mają/mieli doświadczenia, co zechcieliby przekazać do nowego pokolenia.
    To sprawy ważne, ale odkładane na później....często już za późno.
    I w dorosłym życiu przychodzi trauma czemu nie spytałem o to ,lub tamto?
    Dlatego chwała Ci za podjęcie tego tematu...nigdy nie jest za późno
    Rodzice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tato, dziękuję za Wasze opowieści, są dla nas źródłem inspiracji. Dzięki Wam mamy co przekazywać naszym dzieciom. I mieć nadzieję, że one będą snuć tę opowieść dalej.

      Usuń
  2. I znów, Małgoś znasz moje myśli kazaniowe :-)
    Właśnie 1 listopada mówiłem o pamięci przeszłych pokoleń, by oprócz znicza i modlitwy, młodsi pytali a starsi opowiadali nad grobami o poprzednich pokoleniach, o rodzinnych bohaterach, ale też i o rodzinnych tragediach, bo to rodzi więzi z żywymi i umarłymi. To kształtuje nas - dzisiejszych ludzi. Pozdrawiam i do wieczora :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, jaka między nami jedność! Jak przystało na dobrych przyjaciół :-)

      Usuń