niedziela, 9 listopada 2014

Na wschód od Edenu

Przy wczorajszym sobotnim sprzątaniu zastanawiałam się, kolejny zresztą raz, co właściwie sprawia, że człowiek decyduje się poświęcić kilka godzin na robienie porządków. Właściwie nie ma to sensu, bo przecież z góry wiadomo, że to Syzyfowa praca - za parę dni efektów naszej pracy i tak już nie będzie widać i trzeba będzie od nowa rozpocząć walkę z wszechogarniającą entropią... A jednak grabimy liście opadłe z drzew, układamy buty (a przy sześciu osobach jest ich naprawdę sporo!) w równe rządki, prasujemy dziesiątki koszulek, żeby ułożyć je na półkach, układamy sztućce w przegródkach (w tym mistrzynią jest moja przyjaciółka), zwijamy rozrzucone koce i ustawiamy książki...


Skąd w nas to, poniekąd nieracjonalne, dążenie do porządku?

I tak sobie myślę, że to wszystko dlatego, że, jak pisał Steinbeck, mieszkamy na wschód od Edenu. Gdzieś głęboko nosimy w sobie pamięć pierwotnej harmonii, porządku świata zaplanowanego przez Stwórcę, jego piękna i pokoju, jaki panował wtedy w sercu człowieka. I dążymy do tego, żeby przywrócić ten porządek, odtworzyć stan Edenu, za którym tęsknimy.

Patrząc od tej strony, nawet zwykłe układanie puzzli wpisuje się w ten obraz. No bo czy to nie jest także próba przeciwstawienia się entropii, stworzenia uporządkowanej całości z porozrzucanych bezładnie kawałków rzeczywistości?

A czy muzyka, której piękno wynika właśnie ze ściśle określonej harmonii dźwięków, albo redundancja piękna stworzonego świata, które przecież nie ma samo w sobie żadnej funkcji, nie jest do niczego potrzebne, a jednak świat jest go pełen - wystarczy popatrzyć na zachód słońca, upierzenie ptaków, czy kolory kwiatów, a przykładów można byłoby mnożyć bez końca - czy to wszystko nie jest potwierdzeniem tego, że świat wciąż nosi w sobie ślady pierwotnej harmonii, stworzonej dla nas, z miłości, aby cieszyła nasze serca? Jak prezenty, które Ojciec daje swoim dzieciom - zobacz, ten wschód słońca, te gwiazdy, ptaki, kwiaty... to wszystko dla ciebie. Popatrz, podoba ci się?

Tęsknimy za tym światem, za bezpieczeństwem Edenu, w którym wszystko było na swoim miejscu - bo On był na pierwszym miejscu. Mamy w sobie zakodowany obraz tego miejsca, z którego wyszliśmy i do którego dążymy. I to nasze sobotnie sprzątanie jest po części próbą przywrócenia tego pierwotnego porządku i ładu, w którym odpoczywamy. Próbą odnalezienia domu.

Bo przecież nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3, 20).





4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Edytko, jak to miło, że zaglądasz! I jeszcze chce Ci się zostawić ślad, że byłaś :-) Dziękuję.

      Usuń
  2. Harmonia, porządek, piękno, pokój...
    i niesamowite jest to, że gdy uda nam się w tej naszej przestrzeni zadbać o to, by panował w niej ład, to okazuje się, że przenosi się on często na nasze samopoczucie, że daje to wielką radość, satysfakcję. I odczuwamy wtedy tę namiastkę harmonii, piękna, pokoju.
    Masz rację Małgosiu, że może jest to efekt naszej tęsknoty za Edenem.
    Nigdy tak na to nie patrzyłam...A to ma sens! :)
    Dziękuję za nowe przemyślenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Nim po prostu wszystko ma sens. I wszystko jest proste. Czasem nam ta prostota powszednieje i próbujemy sobie zbytnio wszystko komplikować, bo wydaje nam się, że jak coś jest skomplikowane, to jest głębokie. A głębia jest w prostocie... Nawet w prostocie sprzątania domu :-)

      Usuń