poniedziałek, 15 czerwca 2015

Czwarty wymiar

W miniony weekend zastosowaliśmy zasadę "mnożenia przez dzielenie" - wiadomo bowiem, że choć miłości nie da się podzielić i każde z dzieci kocha się najbardziej, czwarty wymiar naszej rzeczywistości nie poddaje się tej logice tak łatwo. O ile można każdemu dziecku dać całą swoją miłość, nie da się - niestety, niestety! - dać każdemu z dzieci całego swojego czasu. Dlatego postanowiliśmy podejść ów czwarty wymiar znienacka od tyłu i pomnożyć go przez dzielenie - dwie starsze królewny pojechały z tatą na biwak, a w tym samym czasie dwie młodsze zostały z mamą. I tym sposobem udało nam się wspólnie przeżyć dwa razy więcej! W pewnym sensie byliśmy przecież i na Mazurach:


i leniuchowaliśmy we własnym ogrodzie:



Dzięki temu prostemu zabiegowi mieliśmy czas po swojej stronie - płynął niespiesznie, byśmy mogli pobyć ze sobą, porozmawiać, nagromadzić wspomnień. Dostosować plan dnia do potrzeb każdej z królewien, aby żadna nie czuła się pominięta, aby każdą z nich był czas ukochać i utulić. Usłyszeć wszystkie ważne pytania i spróbować na nie odpowiedzieć. A nie jest to proste! Karolinka zapytała mnie na przykład, jak to jest, że Pan Bóg nie ma początku, że istniał zawsze. Pytanie stare jak świat - co było zanim nasz świat powstał? A przecież każdy myślący człowiek musi się z nim kiedyś zmierzyć. Odpowiedziałam jej, jak potrafiłam (czyli właściwie tłumacząc nieznane przez niezrozumiałe...), na razie wystarczyło. Może kiedyś będzie chciała podrążyć głębiej.

A tymczasem mnie samej przypomniało się moje własne pytanie - jak to możliwe, że nasz Ojciec znajduje czas dla każdego ze swoich dzieci? Przecież jest nas i było w sumie tyle miliardów! A mam twarde dowody na to, że On naprawdę słyszy moje modlitwy, i to w czasie rzeczywistym. Gdy próbuję sobie wyobrazić, jak to jest słyszeć nas wszystkich jednocześnie, zaczyna mi się kręcić w głowie... Lituję się więc nad swoim ograniczonym rozumkiem i daję mu spokój. Wiem, że i tak tego nie pojmę, bo przecież nasz Bóg istnieje poza czasem: "Jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień" (2P 3, 8). A my, zamknięci w czasoprzestrzeni, nie zrozumiemy tej perspektywy.

A może jest i tak, że Bóg specjalnie dał nam ten czwarty wymiar, aby możliwe było nasze jednoczesne (według naszego pojmowania) i całkowicie indywidualne i unikalne (z Jego perspektywy) doświadczanie spotkania z Nim i Jego obecności? Najważniejsze przecież, że On zawsze ma dla nas czas. I choćby pomimo wszystkich naszych sprytnych wybiegów i "mnożenia przez dzielenie" nie udawało nam się zawsze znajdować tyle czasu dla naszych dzieci, ile go potrzebują i ile chcielibyśmy mieć dla każdego z nich, Jemu nigdy nie zabraknie czasu, ani dla nas, ani dla nich. On żadnego z nas nie pominie i o żadnym nigdy nie zapomni:

Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, 
ta, która kocha syna swego łona? 
A nawet, gdyby ona zapomniała, 
Ja nie zapomnę o tobie.
(Iz 49, 15)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz