piątek, 12 lutego 2016

Nienasycenie

Pamiętacie tę scenę z Zaplątanych, w której na chwilę przed wypuszczeniem w niebo setek lampionów, które tak bardzo pragnęła zobaczyć, Roszpunka mówi Julkowi (vel Flynnowi Riderowi) o smutku, który ogarnia ją na myśl o tym, że oto za chwilę spełni się jej największe marzenie? Bo nie wie, co właściwie ma robić dalej... A on odpowiada jej, że dalej to już prosto - znajdzie sobie kolejne marzenie.

Bardzo lubię tę scenę, bo faktycznie, często samo oczekiwanie i dążenie do czegoś jest tak ekscytujące, że nawet gdy to, o czym marzymy, staje się rzeczywistością, nasze serca już szukają nowych celów i marzeń. Wiele to mówi o nas jako ludziach, o tym, że jesteśmy stworzeni do dynamicznego działania, poszukiwania, dążenia, że nigdy nie mieliśmy być bierni i statyczni, że nasze życie nie jest po to, by je przeczekiwać siedząc w miejscu.

Ale jest też i druga strona medalu. Bo przecież jest tak ogromnie dużo rzeczy, o których można by marzyć, że nie ma najmniejszych szans, by komukolwiek z nas starczyło życia na to, by udało się je zrealizować. Nie da się po prostu zobaczyć na własne oczy wszystkich pięknych miejsc na ziemi, przeczytać wszystkich książek, spotkać wszystkich niesamowitych ludzi, zaśpiewać wszystkich pieśni, które warto byłoby zaśpiewać.

No i co z marzeniami o jeżdżeniu konno po Wielkim Kanionie, a jednocześnie o byciu mamą i babcią jak największej gromadki dzieci i wnuków? O uprawianiu lawendy i winorośli w Prowansji, ale też o pojechaniu na misje do Kazachstanu? O wolontariacie wśród najbiedniejszych dzieci w azjatyckich sierocińcach, ale też o byciu królewną mieszkającą w zamku?


Rozmawiałyśmy dziś o tym z najstarszą królewną. Ona też ma swoje marzenia, i choć są naprawdę wielkie, to też bardzo konkretne. Mam nadzieję, że uda jej się wszystkie zrealizować, a potem znaleźć kolejne. Pozostanie jednak z pewnością całe mnóstwo innych marzeń i planów, na które już nie będzie czasu - w każdym razie nie po tej stronie życia. I wiecie co? Doszłyśmy do wniosku, że być może jest to kolejny dowód na istnienie wieczności, w której wszystkie te tęsknoty w naszych sercach znajdą wreszcie swoje zaspokojenie. W której to nienasycenie każące nam wciąż dążyć dalej, sięgać wyżej i pragnąć więcej będzie miało czas i miejsce, by doprowadzić swoje dzieło do końca. W której chwila po chwili i wiek po wieku dane nam będzie zasmakować rzeczywistości, która prawdziwie nasyci nasze serca. 

Bo przecież będzie tam On, Stwórca wszechrzeczy i źródło istnienia, z którego wzięliśmy swój początek.


"Niespokojne są nasze serca, dopóki nie spoczną w Tobie."
Wyznania, Św. Augustyn




P.S. Poznajecie miejsce na zdjęciach? Kto był i widział, ręka w górę!


5 komentarzy:

  1. Nidzica-podnosimy łapki:)mamy zdjęcie "z drugiej strony", czyli z zamku Czorsztyn. Ale to szczegóły, chcę przede wszystkim podziękować za Słowo, są takie chwile kiedy właśnie tak dobitnie jak teraz gdy przeczytałam notatkę o marzeniach czuję że to słowo Najwyższego, takie dużymi literami do mnie skierowane, dziękuję :)Joanna, pięknego odpoczywania i rozmarzania życzymy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamek w Niedzicy, brawo!
      A my życzymy Wam w takim razie marzeń na miarę dzieci światłości i dziedziców Królestwa. A w dążeniu do ich realizacji niech Wam towarzyszy błogosławieństwo Ojca!

      Usuń
  2. Kiedyś usłyszałem takie słowa : Rób to co do ciebie należy w danym momencie i zrób to najlepiej jak potrafisz, ne resztę nie masz wpływu...
    Pozdrawiam
    Sławek

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież nasze życie się zmienia, ale się kończy, prawda? Piękne zdjęcia, Gosiu. Jak zimowy Ker Paravel :0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Niedawno byłam na pogrzebie, te słowa z liturgii zawsze mnie poruszają, tak mocno i radykalnie zmieniają perspektywę patrzenia na śmierć.
      A Niedzica jak Ker Paravel - faktycznie!

      Usuń