poniedziałek, 21 grudnia 2015

Le Divin Enfant

W ostatnich dniach Adwentu, powoli i stopniowo, zaczynamy ozdabiać nasz dom i otaczać się kolejnymi dekoracjami, które mówią o zbliżających się Świętach Bożego Narodzenia. Dawkujemy sobie tę przyjemność, żeby móc czekać przez cały czas oczekiwania - aż do ostatnich porannych rorat i ostatniego wieczoru poprzedzającego ten radosny dzień narodzin Dziecka, które całe pokolenia wyglądały przed nami, przez tyle tysięcy lat. W domu pachnie już świątecznymi potrawami i korzennymi przyprawami, na wieńcu adwentowym zapłonęła wczoraj czwarta świeca, kalendarz na schodach napełnia się karteczkami, na których odnotowujemy dobre uczynki i wyuczone na pamięć fragmenty z Pisma Świętego. Choinka, przywieziona prosto z lasu, czeka już oprawiona na tarasie, przyozdobiona jedynie złotymi światełkami. Do domu wejść jej będzie wolno dopiero za kilka dni.


A w ostatnich dniach przed tym wydarzeniem, które na zawsze zmieniło historię ludzkości i całego świata, myślę szczególnie o Matce tego Dziecka i tej wyjątkowej sytuacji, w której znalazła się po Jego poczęciu. 

Gdy byłam małą dziewczynką, patrzyłam na nią jako na postać z pogranicza naszego świata, wyłączoną z cierpienia i trudu, tego wszystkiego, co jest naszym codziennym ludzkim doświadczeniem. Im byłam jednak starsza, tym bardziej zaczynałam dostrzegać w niej człowieka z krwi i kości, widzieć w niej właściwą ludziom wielowymiarowość. Teraz zaś, gdy w kolejnych dniach Adwentu znów przyglądamy się tamtym wydarzeniom sprzed tysięcy lat, kolejny raz zastanawiam się nad tym, jak to wszystko wyglądało z jej perspektywy.

Czy wybierając się z pośpiechem w góry, aby odwiedzić Elżbietę, o której błogosławionym stanie dowiedziała się przy okazji Zwiastowania, nie musiała też przypadkiem uciekać przed znaczącymi spojrzeniami, surowymi komentarzami, czy wręcz oskarżeniami pod swoim adresem? Czy lokalna społeczność nie zaczęła już przypadkiem myśleć o tym, że należałoby ją ukamienować? Przecież jeżeli sam Józef uznał, że trzeba ją będzie chronić i zamierzał ją potajemnie oddalić, w oczach sąsiadów ona mogła już zasłużyć na potępienie i śmierć.

A więc i ona zaznała goryczy niesprawiedliwych oskarżeń, raniących spojrzeń i słów, podobnie, jak miał tego doświadczyć jej Syn. A więc i ona, z całą swoją kobiecą wrażliwością i kruchością, rozumie, jak bolą niesłuszne zarzuty i osąd... W dodatku nie miała się nawet za bardzo jak przed nimi bronić - co miała im wszystkim odpowiedzieć? Że przyszedł do niej anioł? I powiedział, że urodzi Syna, pozostając jednocześnie dziewicą? Już widzę te kpiące spojrzenia i niewybredne żarty...

Jaką więc ulgą musiało dla niej być zachowanie Elżbiety, która zamiast zarzucić ją oskarżeniami i wyrzutami, powitała ją słowami błogosławieństwa - które zresztą powtarzamy do dziś w Pozdrowieniu Anielskim. Nosiła je pewnie potem w sercu jako tarczę przed wszystkim tym, co miało ją spotkać od innych ludzi - szyderstwem, pogardą, niesprawiedliwością i odrzuceniem. I nie zapomniała ich po wielu latach, gdy już po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu swojego Syna, siedziała któregoś wieczoru przy ognisku z Łukaszem, opowiadając mu, jak to było...

Jedno jest pewne - było warto! Jesteśmy jej winni wdzięczność, bo swoim fiat zapoczątkowała lawinę wydarzeń, które będą wspominane przez całą historię ludzkości, aż do skończenia naszego świata, a potem już na zawsze.

Gdy więc zbliżają się te dni, które dla niej wcale nie były łatwe i przyjemne, ale w których oprócz trudu i niewygód zaznała także rzeczywistości nie z tego świata, dotykając nieskończoności zamkniętej w granicach ludzkiego doświadczenia, wieczności, która wdarła się w nasz świat i naszą czasoprzestrzeń... my sami także oddajemy się radości tych Świąt - radości z wypełnionej obietnicy, która dała nam wszystkim nadzieję na powrót do domu.

W tym roku towarzyszy nam stara francuska kolęda z 1862 roku. Życząc więc sobie i Wam wszystkim, aby nadchodzące Święta także i nas przeniosły w ten inny wymiar rzeczywistości, zapraszam, byście dołączyli do nas. Posłuchajcie:




Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, 
że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.
(Łk 1,45)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz