Podróżując po Warmii odkryliśmy niedawno ukryte wśród wzgórz, jezior, pól i lasów miasteczko o nazwie Barczewo. Wjeżdżając od strony bardziej, że tak to ujmę, współczesnej, w pierwszym momencie nie zauważyliśmy jego niezwykłej urody – starego, średniowiecznego rynku z pięknymi kościołami i synagogą, maleńkich zaułków, uliczek z parterowymi domami krytymi starą dachówką, a nawet odkrytego w trakcie badań archeologicznych systemu dębowych rynien tworzących podziemną kanalizację. Kolejne ślady życia i pracy ludzi sprzed wieków stawały przed naszymi oczami w miarę, jak zagłębialiśmy się w tkankę tego małego miasteczka, które wydawało się zazdrośnie strzec swoich skarbów przed wzrokiem przejezdnych, skłonne odkryć je dopiero przed tymi, którzy zechcą zatrzymać się w nim na dłuższą chwilę, pospacerować po jego uliczkach, wprawić w ruch wyobraźnię, by odtworzyć i dopowiedzieć to, co przez wieki uległo zniszczeniu i dać się przenieść w świat z innej epoki.
I pomyślałam sobie, że przecież często
tak samo jest i z nami – na początek pokazujemy światu taką bardziej
„współczesną” twarz, przeznaczoną dla obcych, przechodniów, tych, którzy nie są
gotowi poznać nas tak naprawdę. A dopiero potem powoli odkrywamy swoje
prawdziwe wnętrze, pełne skarbów gromadzonego latami doświadczenia, naszych
przemyśleń, najgłębszych przekonań, tego, co czujemy i w co wierzymy.
I że trzeba nam się nieustannie
pilnować, by nie oceniać ludzi jedynie po tym, co widać na zewnątrz, bo w ten
sposób nie tylko skrzywdzimy ich, ale też sami możemy stracić szansę na
odkrycie prawdziwych skarbów ukrytych w ich wnętrzu. A przede wszystkim
dlatego, że tak właśnie patrzy na nich nasz Ojciec. I dlatego, że tak samo
patrzy na nas. I jeszcze dlatego, że skoro On tak patrzy, to my, Jego dzieci,
powinniśmy na siebie nawzajem patrzeć w taki sam sposób.
Zawsze poruszają mnie te słowa o
Jezusie zapisane przez Jego ucznia, który chodził z Nim i uważnie Mu się
przyglądał: „Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie
potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w
człowieku się kryje.” (J 2, 24-25). Coś musiało być uderzające w zachowaniu i
postawie Jezusa, że Jan zapisał te słowa, w jakiś sposób wydał mu się inny. Widocznie
ta powściągliwość w ocenianiu innych i wypowiadaniu sądów odróżniała Go od Jego
współczesnych.
Obyśmy i my, nad którymi zostało
wypowiedziane Jego imię, byli tak samo inni. Oby nasze oczy także patrzyły
głębiej, dalej, uważniej. Obyśmy w ten sposób okazali się prawdziwie dziećmi naszego
Ojca.
„Nie tak bowiem
człowiek widzi, jak widzi Bóg,
bo człowiek patrzy na
to, co widoczne dla oczu,
Pan natomiast patrzy
na serce.”
(1 Sm 16, 7b)
"Pan natomiast patrzy na serce".
OdpowiedzUsuńJako i ja się staram.
Daleko mi do Niego - to jasne.
Ale to najlepsza z dróg.
Pozwala oczyszczać powoli serce z osądów, ocen, jedynie słusznych opinii.
Dobrze nam mieć takiego Mistrza :)
Wspaniały jest, niepowtarzalny, jedyny! Tak bardzo inny, że fascynuje, a tak bliski, że nie da się Go nie kochać, prawda?
Usuń