wtorek, 18 sierpnia 2015

Surreal but nice

Kilka dni temu wybrałyśmy się z najmłodszą królewną na spacer późno wieczorem na plac zabaw. Królewna wybrała oczywiście huśtawkę, zajęłam więc strategiczne miejsce za nią i wprawiając huśtawkę w ruch chłonęłam spokój tego wieczoru i chłód przynoszący odpoczynek po upalnym dniu.

Już samo huśtanie się w ciemności oświetlonej jedynie ulicznymi latarniami i lampkami podświetlającymi fontannę było dość niezwykłym doświadczeniem. "Surreal but nice", przyszło mi do głowy za klasyczną już sceną z Notting Hill. Trochę przeniosłyśmy się w inną rzeczywistość... Czas mijał nam niespiesznie przy spokojnym, łagodnym ruchu huśtawki, gdy nagle z głośników popłynęły dźwięki "Lata" z "Czterech pór roku" Vivaldiego. Wrażenie było tak niesamowite, że zaparło mi dech w piersiach! Czułam się jak na filmie z muzyczną ścieżką dźwiękową, przez którą przebijał się śmiech dzieci biegających wokół podświetlonej fontanny.


Uświadomiłam sobie wtedy, nie pierwszy już zresztą raz, jak potężną moc ma muzyka. Jak unikalnym fenomenem jest jej sposób oddziaływania na nasz odbiór rzeczywistości. Jak bardzo nasze serca potrzebują tego wymiaru doświadczenia, jak dodaje ona głębi naszemu odczuwaniu.

I przeniosłam się myślami w przyszłość, kiedy będziemy już po drugiej stronie życia. Tęsknię za tym czasem, którego przebłyski niekiedy dane nam jest doświadczyć już tutaj, na ziemi. I często o nim myślę, choć przecież "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2, 9). Jest jedna z tych "wielkich rzeczy", których się spodziewam - myślę, że będzie tam muzyka. Jak inaczej bylibyśmy w stanie wyrazić to, co przepełni nasze serca, gdy staniemy z Bogiem twarzą w twarz i poznamy Go tak, jak i sami zostaliśmy poznani (por. 1 Kor 13, 12)?

I tak sobie myślę, że skoro jesteśmy stworzeni na Jego obraz, to i Jego serce musi poruszać muzyka. Jest w niej wymiar wieczności, który każe podejrzewać, że być może cała stworzona przez Niego rzeczywistość jest jedną, wielką, ogarniającą wszystko symfonią. Przypomina mi się Silmarillion J. R. R. Tolkiena i jego opis początków świata. Niewykluczone, że jest w nim jakieś ziarno prawdy...

Już samo to, że tyle skojarzeń przyszło mi do głowy w tej surrealistycznej, acz miłej :-) sytuacji, świadczy o tym, że coś chyba jest na rzeczy. Na zakończenie więc jeszcze tylko "River Flows in You" Yirumy, którego słuchamy niemal codziennie w wykonaniu naszej najstarszej królewny. Nie wiem, co jest w tym utworze, ale jego prostota i głębia dotykają mnie cały czas tak samo, choć każdą nutę znam już na pamięć.

Posłuchajcie:







5 komentarzy:

  1. Piękna ta melodia, rzeczywiście :)

    Zainspirowana Twoim wpisem, rozmawiałam dzisiaj z koleżanką i obie zgodziłyśmy się, że w niebie MUSI BYĆ dużo muzyki. Kochamy śpiewać. Przypomniało mi się to potem na mszy, kiedy jedna pani wybitnie fałszowała. Hm... ona chyba też kocha śpiewać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to ujęłaś :-) A ja się jeszcze zastanawiam, jak będziemy słyszeć w niebie, bo przecież teraz słyszymy tylko wycinek całego spektrum istniejącego w przyrodzie. To na pewno będzie niesamowite.

      Usuń
  2. Tak, Muzyka stwarza nam Niebo tu na ziemi, a Tam na Górze będzie jeszcze piękniej... Dziękuję za perełkę, jakim jest ten utwór. Od wczoraj słucham wszystkich utworów, jakie znalazłam na YT:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę, że czasem im prościej, tym piękniej, prawda? Jakoś mniej pociągają mnie barokowe wirtuozerie, a bardziej takie proste melodie, które dotykają najgłębszych strun w naszych sercach.
      A znasz Ludovico Enaudiego? Jego też bardzo często słuchamy u nas w domu, na przykład do niedzielnego śniadania. Polecam na początek utwory "Primavera" albo "Divenire", są niezwykle piękne w swojej prostocie. Miłego słuchania!

      Usuń
    2. Dziękuję! i za polecaną muzykę i za blog. to moja wyspa na morzu bylejakości, która nas otacza. dziękuję! z Bogiem

      Usuń