sobota, 22 sierpnia 2015

Macushlah

Jeszcze przed chwilą wylegiwaliśmy się jak foki na gorącym piasku, a już prawie koniec wakacji. A wraz z nim powrót do codzienności z całym mnóstwem spraw, które czekają na załatwienie. Nagle z zabawy w teatr cieni trzeba przenieść się z powrotem w dorosły świat - zapłacić rachunki, dokupić brakujące podręczniki, wezwać pomoc do zepsutego pieca (i słono! zapłacić za tę usługę), odpowiedzieć na dziesiątki maili i telefonów, kupić dzieciom buty i mundurki do szkoły, a w międzyczasie wstawić pranie, pojechać po zakupy, ugotować obiad i... zrobić jeszcze całe mnóstwo innych rzeczy, które robią mamy na całym świecie. 

Kiedy próbowałam sprostać wszystkim tym obowiązkom, jednocześnie wracając do pracy i nie zapominając o czwórce królewien i ich tacie, którzy przecież tak jak zawsze potrzebują mojej uwagi i miłości, zaczęłam nieco panikować, że nie dam rady... Na rachunku bankowym zaczyna prześwitywać dno, na tablicy, która stoi przy moim biurku, brakuje już wolnego miejsca na kolejne sprawy do załatwienia, a ja zastanawiam się, jak sobie z tym wszystkim poradzę. 

I nagle zdałam sobie sprawę, że zapomniałam o czymś najważniejszym, o czymś, co zapisałam na tej tablicy, zanim pojawiły się na niej wszystkie inne sprawy. I postanowiłam do tego wrócić. Odłożyć na bok całe mnóstwo rzeczy, które niepostrzeżenie wyszły na pierwszy plan i wrócić do tego, co zasłoniły - co kiedyś usłyszałam i co stało się dla mnie źródłem nieustannego pocieszenia i nadziei.


Macushlah. 

Po irlandzku to znaczy "bicie mojego serca". To słowo mówi o miłości Ojca: "moja maleńka, moja ukochana, moja córeczka". Od kiedy usłyszałam je skierowane do siebie po raz pierwszy, jest ze mną zawsze. Towarzyszy mi w myślach, gdy siadam do modlitwy i gdy biegnę przez dzień wypełniony po brzegi sprawami, które czekają na załatwienie. Wraca do mnie, gdy jest mi smutno, jak cichy szept Ojca, który zapewnia mnie, że wszystko będzie dobrze.

Macushlah. Moja maleńka. Nie bój się, Ja będę przy tobie, nie zostawię cię samej. Ja wiem o wszystkim i wiem, że dasz radę. Wystarczy ci mojej łaski. Wszystko będzie dobrze.

Dziś zostawiam więc wszystko inne i biegnę do Ojca. Nic nie jest tak ważne jak to, że mam miejsce na Jego kolanach, że mogę schronić się przy Nim i niczego nie bać. Bo wiem, że nie jestem sama, że On zawsze mnie uratuje, że gdy zabraknie mi sił, On schyli się do mnie i przyjdzie mi z pomocą.

Że z Nim - wszystko będzie dobrze.

Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - 
schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go.
(Oz 11, 4)



10 komentarzy:

  1. Brakowało Cię w Rajskim, chyba że się minęłyśmy. Bóg Ci dał piękny głos.
    aga k.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uda się w przyszłym roku :-) Pozdrawiam Cię serdecznie! M.

      Usuń
  2. Tak, w Nim się można odnaleźć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Powrót do Niego to jak powrót do domu. Nagle wszystko staje się prostsze.

      Usuń
  3. Po raz kolejny mnie wzruszyłaś pokazując miłość Ojca...

    OdpowiedzUsuń
  4. ...co kiedyś usłyszałam i co stało się dla mnie źródłem nieustannego pocieszenia i nadziei...
    dodam tylko : Is treise Dia na dóchas. Bóg Jest większy niż nadzieja:)

    Pięknie piszesz Gosiu. Śpiewasz też pięknie , razem z Magdą stanowicie uzupełniającą się harmonię na chwałę Pana,jak to śpiewał M.Smith w Amazing grace ...how sweet the song...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Bóg jest większy niż nadzieja. Jej może nam zabraknąć. Jego nigdy.

      Usuń
  5. Pięknie... Uwielbiam, kiedy się do mnie zwraca "córeczko"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jeszcze lubię myśleć o sobie "córeczka Tatusia" :-) W takim samym znaczeniu, jak wtedy, gdy mówimy, czasem nawet z przekąsem, o podobieństwie między naszymi córkami a ich tatą.

      Usuń