Z każdym kolejnym rokiem czas Paschy napawa mnie coraz większym lękiem. Pamiętam, że w dzieciństwie towarzyszyła mi przede wszystkim radość - z rezurekcji o świcie, ciast i mazurków, na które czekałam przez cały Wielki Post, mokrego śmingusa-dyngusa. Teraz zaś coraz bardziej na pierwszy plan wysuwa się świadomość tego, ile kosztowała nasza wolność... I lęk przed tak wielką miłością, której nie potrafię pojąć, która tak wysoko stawia poprzeczkę, że wszystko, co dotąd nazywaliśmy miłością, wydaje się zaledwie jej nikłym cieniem.
W Wielką Środę nasza najstarsza królewna w ramach przygotowania do bierzmowania oglądała razem z całą grupą "Pasję". Choć "oglądała" to powiedziane mocno na wyrost - większość czasu miała oczy zakryte, a wzrok zamglony przez łzy. My dorośli zgodnie stwierdziliśmy, że w tym roku nie damy jeszcze rady podejść po raz kolejny do obejrzenia tego obrazu. A przecież jak dotąd widzieliśmy go tylko raz, 10 lat temu...
Wydarzenia, których pamiątkę obchodzimy, są najbardziej dobitnym komentarzem na temat człowieka, ludzkości po upadku. Tacy jesteśmy. Zdolni bestialsko zamordować niewinnego Człowieka, bo jest zagrożeniem dla naszych interesów. A potem napawać się widokiem Jego zmaltretowanego ciała i rozkradać Jego zakrwawione, przeniknięte śmiertelnym potem szaty.
A jednocześnie pokazuje, jak potężna toczy się o nas walka - na śmierć i życie, w najdosłowniejszym tych słów znaczeniu. Walka, w której nie chodzi o szturm na twierdzę dla zdobycia niewolników, ale o wyprowadzenie ich na wolność - nawet, gdyby mieli odrzucić Tego, który ich z tej twierdzy uwolnił. Bo tacy jesteśmy. Zdolni napluć w twarz Człowiekowi, który dał się za nas zakatować na śmierć.
W tych dniach Paschy staję w ciszy, bo nie znajduję słów modlitwy. Stawiam na stole kwiaty w kolorze fioletu, tym samym, który noszą kapłani w czasie mszy żałobnych, i bieli, która symbolizuje niewinność. Daleko mi jeszcze do radości zmartwychwstania, dziś mój Mistrz jest w więzieniu czekając na wyrok, a zanim skończy się ten dzień, zginie potworną śmiercią z naszych rąk. Tyle kosztowała Go miłość do nas. Dla Niego byliśmy warci każdego gwoździa, każdego uderzenia bicza...
Takiej miłości nie da się zrozumieć. Można ją tylko przyjąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz