W ramach wielkopostnych uczynków miłosierdzia wobec ciała i duszy, w niedzielę wieczorem wyrwaliśmy się tylko we dwoje na krótką chwilkę wytchnienia przy naszej ulubionej herbacie z imbirem i pomarańczą i cieście czekoladowym z nutką chilli. Stwierdziliśmy bowiem, że najłatwiej zaniedbać tych, którzy są najbliżej... A takie przerwy w codzienności, choćby trwały tylko godzinkę, są przecież niezbędne dla zachowania przytomności umysłu i hartu ducha rodziców czwórki mniej lub bardziej dorastających panien.
Przede wszystkim jednak chodziło nam oczywiście o nas samych, o naszą relację, o powrót do czasów pierwszego zakochania, gdy na świecie byliśmy tylko my dwoje. Czas szybko więc mijał na rozmowach o wszystkim i o niczym... A potem znów zatęskniliśmy do domu pełnego gwaru naszych dzieci.
Są przecież owocem naszej miłości.
...najłatwiej zaniedbać tych, którzy są najbliżej... To temat do rozwinięcia na osobnego bloga..., hmm, może nawet ktoś powinien rekolekcje przeprowadzić pod tym hasłem... do pięknych wniosków dochodzicie...
OdpowiedzUsuńGdzie byliście, Gosiu? Fajowe jakieś miejsce ;)
OdpowiedzUsuńGreen Caffe Nero, nasza ulubiona kawiarnia. Sieciówka co prawda, ale z klimatem i duszą, barem z elementami ręcznie rzeźbionymi przez polskich stolarzy i nietuzinkowym, przytulnym wystrojem wnętrz. I bardzo miłą obsługą.
Usuń